Jak dżin wypuszczony z butelki, jak opasły konkwistador, jak żądny zemsty i rozjuszony bóg wojny, Jangcy ściągała ku sobie okoliczne ziemie niczym obrus razem z zastawą. Jak nienasycony ogr pożerający talerze, serwetę i stół, przy którym go ugoszczono. Przez długie godziny wszędzie panowała porażająca destrukcja. Ślepa. Do samego Wuhan, gdzie major zmieniła kurs, trwało spustoszenie, wspaniała dewastacja.